top of page

„Kodeks mojego wewnętrznego rowerzysty”

Wiele jest sytuacji na drodze, ścieżce czy chodniku, które mnie drażnią, ale nie chcę nikogo pouczać jak jeździć, gdzie i czym. Dlatego też postanowiłam opisać zasady, którymi ja kieruję się podczas jazdy na rowerze. A nuż ktoś skorzysta ;)

>> Wiem, że nie jestem królową szosy <<

Nie ważne czy jadę szeroką drogą czy wąską dróżką, zawsze staram się trzymać prawej strony. Przede wszystkim po to, by ktoś jadący z naprzeciwka mógł mnie z łatwością wyminąć. Wiem też, że wtedy o wiele łatwiej jest mnie wyprzedzić kiedy się ślamazarzę. Zdecydowanie łatwiej także ominąć spacerowiczów, gdy środkiem biegnie taki „pusty” korytarz.

>> Nie jeżdżę w parze <<

Ten punkt zdecydowanie nawiązuje do poprzedniego. Często na rower wychodzę z chłopakiem czy rodziną, lecz mimo tego, że przepisy ruchu drogowego są w tym względzie nad wyraz tolerancyjne, to staram się nie jeździć obok drugiej osoby. Tak jak w poprzednim punkcie, wolę zostawić „korytarz”. Na wąskich ścieżkach rowerowych niezbyt eleganckim jest zajmowanie całej szerokości dla siebie, do tego mój towarzysz jadący z lewej strony mógłby wpaść na kogoś jadącego z naprzeciwka. Na chodnikach zawsze pierwszeństwo dla mnie mają piesi, więc nie chcę „kraść” im przestrzeni większej niż to konieczne. Natomiast na drodze jako kierowca zdecydowanie wolę wyprzedzać wąski sznur rowerzystów niż szeroką wstążkę. Myślę, że jest to o wiele bezpieczniejsze rozwiązanie. Wyjątkiem od tej zasady jest jazda z małym dzieckiem pod opieką. Jeżeli mój mały towarzysz jeździ niezbyt pewnie wolę go osłaniać.

>> Pamiętam, że Warto-strada to nie tor Formuły 1 <<

Nie jestem zawodowym kolarzem, hobbystycznym w sumie także nie, ale mimo to czasami lubię „przypedałować”, by się spocić. Zdecydowanie do tego celu wybieram drogi mniej lub wcale uczęszczane przez spacerowiczów i rodziny. Kiedy wybieram się na przejażdżkę rekreacyjną deptakiem wzdłuż rzeki czy chodnikami miejskimi pamiętam, by dostosować prędkość do otoczenia. Są to miejsca rekreacyjne i niespecjalnie są one przystosowane do treningów i tzw. ostrego koła. Rodzice zabierają tam dzieci, które dopiero na swoich małych rowerkach uczą się jeździć, bo są to miejsca bezpieczne, z dala od ruchu samochodowego. Miejsca te często są połączone z ruchem pieszych, których nie chcę traktować jak pachołki na placu manewrowym. Nie chcę burzyć niczyjego spokoju.

>> Na chodniku rządzą piesi <<

Czy mi się to podoba czy nie, to dla nich został stworzony wydzielony pas do poruszania się na własnych nogach. Zawsze kiedy jadę chodnikiem mam dylemat moralny: Czy ja w ogóle powinnam nim jeździć?! Wiem, że raczej nie, więc omijam te miejsca, gdzie znaki jasno wskazują na zakaz poruszania się rowerem po chodniku. Niestety nie czuję się zbyt pewnie na ulicy, dlatego tam gdzie wyraźnego zakazu nie ma - wskakuje na chodnik. Pamiętam jednak o tym, żeby nie nadużywać dzwonka, nie jechać zbyt szybko, a w tych najbardziej zatłoczonych miejscach zsiadam z roweru i prowadzę go obok, tak jak na przejściu dla pieszych, gdy nie ma wyznaczonej ścieżki rowerowej. O ile w przypadku poruszania się rowerem po chodniku (tam gdzie nie ma zakazu) służby mundurowe są w stanie przymknąć oko i rozmowa zazwyczaj kończy się upomnieniem, o tyle w przypadku przejechania przez pasy (tam gdzie nie ma ścieżki rowerowej) bezkompromisowo wystawiają mandat w wysokości 100 zł.

>> Facebook podczas jazdy rowerem? Dlaczego nie? <<

Oczywiście dlatego, że to niebezpieczne! I tu temat mogłabym skończyć, ale!

Nie jeżdżę na rowerze zbyt pewnie, kiedyś jako dziecko to i bez trzymania kierownicy jechałam jak mistrz, niestety dzieckiem już nie jestem i pewne umiejętności gdzieś zanikły. Obecnie panikuję za każdym razem jak jadąc sięgam po bidon i muszę kierownicę trzymać jedną ręką, dlatego unikam takich sytuacji jak ognia. W dodatku zdecydowanie wolę skupić swój wzrok na ścieżce, która jest przede mną. Kurcze nie mam podwójnej pary oczu i ciężko tak łypać raz na ścieżkę, raz na telefon. A co z rozmową przez telefon? Specjaliści od savoir-vivre uważają, że to nieeleganckie, natomiast osobiście nie mam nic przeciwko i zdarza mnie się pogadać w czasie jazdy, ale z założonymi słuchawkami, przez mikrofon, bardzo, bardzo rzadko. Muzyki staram się nie słuchać, bo zwyczajnie wolę słyszeć co się dzieje wokół mnie, a telefon na wycieczce rowerowej służy mi zazwyczaj jedynie jako urządzenie do rejestracji i pomiaru przebytej trasy leży sobie przez całą drogę grzecznie w koszyku, albo w specjalnym etui na kierownicy ;)

>> Włączam wyobraźnię <<

Ostatni już punkt. Nic nie jest tak ważne jak myślenie, bez niego nie ruszam się z domu. Chociaż jestem panikarą i wszędzie widzę zagrożenie, czuję się zdecydowanie bezpieczniej, gdy nie ma dookoła mnie osób zbyt pewnych siebie, popisujących się i zachowujących się niezbyt bezpiecznie.

Myślenie i kreatywność szczególnie pobudzają u mnie ścieżki rowerowe w Poznaniu, szczególnie te, które nagle stają się jednokierunkowymi i to w przeciwnym kierunku niż ten obrany przeze mnie oraz te kończące się, gdzieś na środku ulicy, znikają nagle i ja, biedna „sierotka Marysia” nie mam bladego pojęcia co dalej z sobą począć, gdzie jechać ;)

A na koniec pytanie do Ciebie drogi czytelniku. Jakimi zasadami kieruje się Twój wewnętrzny rowerzysta?


  • Facebook Social Ikona
  • Instagram Ikona społeczna

Udało się! Wirtualny listonosz dostarczył wiadomość do mojej skrzynki. Odpowiem jak najszybciej ;)

bottom of page